czwartek, 26 lipca 2012

III FRYDMAN TRIATHLON

Piątek i sobota przed startem były wolne od treningu. W sobotę po pracy pojechaliśmy z żonką i córciami Olą i Mają do Tranowa do Dziaków by odstawić dzieci i ruszyć nad Czorsztyn. Pogoda tego dnia była iście barowa, czyli lało od samego rana :-( Na szczęście jak wyjeżdżaliśmy z Rzeszowa zaczęło się wypogadzać. Myślę sobie... siur ze słońcem, byle jutro nie lało. Rok temu we Frydmanie zaczęło lać w połowie zawodów i już tak było do końca... niestety :-( Z Tarnowa wyruszyliśmy dość późno, bo po piątej, a przed nami około 140 km ! Z jednej strony zawody, z drugiej pierwszy raz zostawiamy obie dziewczynki z Dziadkami. Jak za dawnych lat, choć jakoś trochę dziwnie... Cóż to tylko jedna noc, bez moich szkrabów :-) Do Frydmana zajechaliśmy około siódmej. Zakwaterowanie i szybko na przystań by pobrać numer itp. Poczęstowano nas herbatką i swojskim serniczkiem... jak miło. Dowiedziałem się również, że trasa ta sama co w zeszłym roku, tak, że nie trzeba było dopracowywać szczegółów związanych ze zmianami, więc tylko szybkie spojrzenie na zalew i jazda po zakupy na kolację i śniadanie. Przed snem partyjka w bilard z żonką i jedno piwko na dobry sen :-)
Rano wstaliśmy późno, bo około 8:00. Stwierdziłem, że jak odprawę mamy o 10:15, a zawody zaczynają się o 11:30 to trzeba to wykorzystać na naładowanie baterii. Pogoda z rana taka sobie... nie leje, to najważniejsze. Trochę wieje i ciepła za bardzo nie ma, ale po za tym ok. Nawet na zawody to lepiej, jedynie żonka może trochę narzekać. Zajechaliśmy na przystań przed dziesiątą. Spotkałem kilka osób z zeszłego roku i kilka z Rzeszowa. Przy okazji pozdrowienia dla Darka, Romka i Sebastiana. Na odprawie pan Lucjan Habieda organizator i zarazem zawodnik omówił sprawy techniczne trasy i bezpieczeństwa. Po odprawie to już tylko rozgrzewka, szybko wskoczyć w piankę i do wody ! Bałem się temperatury, na szczęście miło się rozczarowałem, była naprawdę ciepła 18-19 stopni.
Ruszyliśmy z wody po sygnale... Od razu przycisnąłem ostro. Dystans 1500 m . Choć zawodników nie było zbyt wielu, to i tak cały czas o kogoś się obijałem. Jest dobrze, nie jestem ostatni (myślę sobie) , nawet kogoś wyprzedziłem. Z wody wyszedłem 30:36. Zmiana 2:47. Ruszam na 40 km rowerem i od razu... GÓRA ! Patrzę na zegarek, ooo? 37 minut ! Ja już prawie na szczycie, a w zeszłym roku dopiero z wody wychodziłem :D . Mija mnie dwóch zawodników, potem już samotnie do strefy zmian. Teren... wiedziałem, że jest mocno górzysty, to nie to co w Suszu... prawie równy BLAT :-) . Druga GÓRA i ostatnie około 15 km w miarę równa powierzchnia, pełny gaz... Strefę mijam z czasem 1:32:32 Szybka zmiana i ostatnie 10 kilometrów biegu. Na szczęście równa powierzchnia, na szczęście... nie leju i jest sucho. Niestety mija mnie jeszcze pięciu zawodników, ale i tak ostatnie 2,5 km przyspieszam, by metę minąć z czasem 1:00:09 ! Łączny czas 3:07:45, to o około 48 minut lepiej niż rok temu !!! Co prawda chciałem zejść poniżej 3h, ale i tak uważam wynik za duży sukces. Za rok będę walczył o 2:30 :D Muszę dodać, że cały czas pilnowałem by się nawadniać i po zmianach zjadałem po jednym żeliku. Jednak uważam, że to bardzo ważne. Z zeszłego roku wiedziałem, że organizatorzy zapewniają tylko wodę w strefach, więc cały „arsenał” miałem ze sobą :-) Po zawodach był pyszny swojski żurek i rozdanie dyplomów na które niestety musieliśmy trochę poczekać, bo wyszły jakieś problemy techniczne. W tym roku była foto-komórka, a nie czip jak w zeszłym roku i pewnie stąd problem. Ale i tak uważam, że było fajnie i organizacyjnie OK. Jak ktoś lubi kameralne imprezy, a nie tłumy i imprezy rozdmuchane przez media jak np. w Suszu, to jest to, polecam. I na koniec... organizatorzy mówią, że według prognoz długo terminowych, za rok pogoda będzie jeszcze lepsza :D Też tam będę... ZAPRASZAM NA FILM

sobota, 21 lipca 2012

Jutro Frydman !!!

Sobota drugi dzień odpoczynku przed niedzielnym startem we Frydmanie na dystansie olimpijskim 1,5 km pływanie – 40 km rower – 10 bieg. Pogoda dzisiaj nie za bardzo... leje w Rzeszowie i z tego co wiem podobnie jest w całej Polsce. Na szczęście jutro ma być lepiej, choć upałów nie będzie… byle nie lało ! Po Suszu miałem regeneracji dwa dni i... trening na mazurskim jeziorze w Lekartach. Tereny mazurskie przepiękne, ale do jazdy na szosówce... nie za bardzo. Podobnie było na zawodach w Suszu, co prawda o kostce brukowej w mieście wiedzieli wszyscy, to o reszcie trasy z dziurami to już nie. Jazda rowerem po tamtejszych drogach to istny „masaż” dla... stawów ! W każdym razie treningi na bieżąco - kilka pływań, jazd na rowerze i zakładek rower-bieg. Dzisiaj po pracy odstawiamy dzieci do dziadków w Tarnowie i sami z żonką jedziemy do Frydmana. Mam za sobą połówkę Ironman-a więc myślę, że jestem dobrze przygotowany. To ma być rewanż za zeszły rok, gdzie dostałem nieźle w tyłek, a czas prawie 4 godziny mówi sam za siebie :D Teraz będę walczył by złamać 3h. Jest to do zrobienia, wszystko zależy od rozłożenia sił i... rowerka. Są dwa solidnie podjazdy, jak nie spuchnę to będzie OK. :-)
Wyświetl większą mapę

poniedziałek, 16 lipca 2012

1/2 IRONMAN w Suszu !

No, urlop, urlop i po urlopie... Najwyższy czas napisać parę słów o Suszu. W sobotę 7 lipca miał się odbyć triatlon na dystansie 1/2 IRONMAN-a czyli 1,9 km pływanie, 90 km rower i 21,1 km bieg. Dzień wcześniej przyjechałem do teściów z rodzinką czyli z żonką i dwiema córciami. Od teściów do Susza jak się później okazało było 38 km, czyli całkiem blisko. Wieczorem wsiadłem w samochód i udałem się na miejsce imprezy, by pobrać numer, czip, wstawić rower do boksu itp. Przeszedłem się również po stoiskach z zabawkami do triathlonu. Jest w czym przebierać, ale na takie rowerki to jeszcze mnie nie stać :-( Pogoda zapowiadała się super, woda ciepła 22 stopnie i sucho. Nic, tylko myśleć o dobrym wyniku :-) Wieczorem był grill, ale jak przystało na... hmmm sportowca nic nie jadłem i... nie piłem ! Prawdę powiedziawszy byłem tak zestresowany, że na nic nie miałem ochoty. Jak wiadomo cały rok dużo trenowałem by się dobrze przygotować, ale w zeszłym roku też trenowałem, a we Frydmanie na dystansie olimpijskim 1,5-40-10 wypadłem bardzo blado i dostałem nieźle w tyłek, więc nie wiedziałem jak będzie... Rano wstałem wcześnie około 5, start miał się odbyć o 9. Słoneczko już świeciło ostro ! Pojechałem na start z żonką tak by być około 8 przy rowerze i się dobrze przygotować do zmian. Wkoło tłum, ruch jak na Marszałkowskiej. Spiker coś tam gada przez głośniki, muza w tle, fotoreporterów tłum i nagle... Hymn. Wszyscy baczność, czułem się jak na jakieś olimpiadzie :-) Serce mi już nieźle waliło ! Nagle sędzia wzywa by szybko się ubierać w pianki i do wody ! Wow ! Jak ten czas leci ! W wodzie stoję ramię w ramię z Marcinem Dorocińskim. Start z wody więc sędziowie nakazują by dopłynąć do startu między bojami. Tłum rusza, około 550 luda w wodzie, niezła sieczka, ale w końcu wszyscy pisaliśmy się na to !
START ! Sędzia wygwizdał. Ruszyli ! Jak stado piranii na żer ! Jeden wielki kocioł ! Ale... płynę ! Raz ja kogoś, raz ktoś mnie i tak dobrą chwilę. Myślę sobie zaraz "szybcy" pójdą do przodu to się rozluźni, ale jakoś nic z tego ?! Przy pętli w połowie patrzę prze de mną tłum, ale... za mną też spora grupka ! Od połowy przyspieszam, jest nieźle woda ciepła i czuję, że płynie się dobrze. Wychodzę z wody z czasem 00:43:17. Biegnę... o dziwo ! Nie mam skurczy i nawet nie jestem zmęczony. Patrzę błagalnym wzrokiem na sędziego gdzie mam biec, bo niestety za bardzo nie obadałem trasy. Sędzia sprawnym ruchem nakazuje kierunek. Ćwiczyłem zmiany ale nie wziąłem poprawki na długość dobiegu do strefy. Czas T1 00:04:14 i tak nieźle myślę sobie.
Ruszam na rower trzy pętle po 30 kilometrów. Jest CIEPŁO ! Słonko zaczyna grzać ! Na szczęście na rowerze jest wiaterek no i mam dwa bidony ! Ruszam ostro zaraz za Piotrem Adamczykiem jadę za nim kilka kilometrów, potem mi trochę odjeżdża. Staram się jechać równo tak na około 30 km/h. Piję dużo by się nie odwodnić. Po pierwszej pętli uzupełniam płyny dolewam izotronic i ruszam na drugą pętle. Zaczynam wyprzedzać na początku widzę, że jakieś dziewczyny, ale za moment i paru gości. Zjadam żelik na wzmocnienie i wypijam kilka łyków Izo. Słonko grzeje, ale czuję, że mam siły. Myślę sobie... daj ostro, a na bieganiu będzie co mam być. I tak robię na ostatniej pętli cisnę ile fabryka daje ! Zaczynam wyprzedzać, nagle doganiam jakiegoś gościa na SUPER maszynie ! Takiej z włókna szklanego co kosztuje nie mniej jak 10000 złociszy ! Wyprzedzam... muszę dodać, że moja strzała to 26 calowe koła i jakoś przy wszystkich to taka mała się wydaje, ale za to przednia tarcza 56 zębów !!! Daje do myślenia... Zaczynam z gościem iść na zmianę i nagle sędzia nam grodzi palcem. Niestety w ostatniej chwili sędziowie zdecydowali, że zawody mają się odbyć w konwencji bez draftingu! Odpuszczam... do T2 jakieś 5 km. Rower 3:04:14 , nieźle ! T2 00:03:05 Łyk Izo , żelik i... ruszam, niestety grzeje coraz bardziej, a wiaterku już nie ma ! Trzy pętle wzdłuż jeziora po około 7 km na trasie 3 punkty z wodą, izo i batonami. Decyduję, że będę w każdym wypijał kubek wody lub izo, by się nie odwodnić. Ale... biegnę, cały czas biegnę, wolniutko ale jednak... Mijam się z Tomaszem Karolakiem i innymi gwiazdami, na trzeciej pętli widzę jakiegoś chłopaka leżącego na ławce i przy nim kilka osób i ktoś już dzwoni po karetkę. Potem okazało się, że to Piotr Adamczyk zasłabł, chyba od odwodnienia. Szkoda bo w zeszłym roku ukończył.
Metę mijam z czasem 6:28:40 !!! Poniżej 6:30, super Jestem zmęczony, ale szczęśliwy ! Udało się i nawet trochę powalczyłem :-) Teraz wiem, że mogę to zrobić poniżej 6 godzin ale to za rok... w Suszu.ZAPRASZAM NA KRÓTKI FILM