wtorek, 19 czerwca 2018

I Triathlon Rzeszów

Pierwszy triathlon w Rzeszowie już za nami. Parę słów od siebie na temat zawodów oraz organizacji imprezy. Może na początek przygotowania. Sezon zacząłem od 1/2 maratonu w Rzeszowie. Poszło… może nie będę się rozpisywał. Poszło i tyle. Cóż cała zima przebiegana na siłowni, rower to samo. Nic dziwnego, że brak solidnego wybiegania czy jazdy na rowerze. Po starcie w kwietniu stwierdziłem, że trzeba ruszyć w plener. I tak też zrobiłem na początek bieganie a jak się zrobiło troszkę cieplej to i rowerek zaczął sprawiać przyjemność o poranku. Niestety najgorzej idzie z „redukcją” Walczę jak lew z kilogramami, ale wszystko idzie jak krew z nosa. W drugą stronę jakoś jest prościej i szybciej :-) Hmmm szkoda gadać. Do startu drgnęło jakieś 2 kg a powinno być… 6. Miejmy nadzieję, że do startu w lipcu w Radłowie to się uda , a przynajmniej nieco się zbliżę :-) Wracając do startu. Impreza zaplanowana była na niedzielę o godzinie 11. Pogoda też miała być fajna słoneczko za chmurką i jakieś 24-26 stopni . Wstałem około 7, lekkie śniadanko o 8 . Płatki na mleku jak w szkole :-) słodzone miodem. Na co dzień tego nie jem ale… na około 56 km też potrzeba trochę paliwa. Potem kompletowanie tobołków na T1 i T2 . I planowanie logistyczne. Bo T1 i T2 były oddalone od siebie o jakieś 3 km. O godzinie 10:30 pojechałem zawieść tobołek z butami do biegania na T2 gdzie również usytuowana była meta. Po załadowaniu pakunku do koszyka i krótkim instruktażu od sędziego gdzie wjeżdżamy rowerem i gdzie wybiegamy ruszyłem na strefę startu i również T1. Wszystko organizacyjnie dograne fotka z rowerem na wejściu do strefy, wieszaki koszyki itp. Po przygotowaniu wszystkiego do zmiany wziąłem piankę i ruszyłem w kierunku startu… Było już dość ciepło, więc piankę zacząłem ubierać dopiero jakieś 15 minut przed startem. Gdy ustawiliśmy się na starcie sędzia zaczął dawać ostatnie wskazówki co do startu i regulaminu. Niestety głośna muza i rozmowy wszystkich dość ograniczały słyszalność tego co sędzia mówił. Ale coś tam załapałem, zwłaszcza gdzie robimy po pierwszym kółku nawrotkę :-) Zwarci i gotowi czekamy na start. 11 wybiła a tu nic… ? Wystartowaliśmy z małym opóźnieniem jakieś 10 minut. Wypuszczali nas czwórkami co około 4 sekundy. To akurat dobrze bo nasze rzeszowskie jezioro, cóż… dużo powiedziane :-) mogło wszystkich nie pomieścić naraz. Ruszyłem ostro, aż z tego mi okularki spadły i musiałem je poprawić. Pierwsza boja ok., ale zamiast na drugą zacząłem płynąć na trzecią. Zanim się zorientowałem nieco mnie zniosło. Korekta i już wszystko szło dobrze. Pierwsze kółko robię w jakieś 12 minut. Sporo jak na taki dystans. Na drugim staram się nieco nabrać równego tempa. Z wody wychodzę 27:09 minuty. Bywało lepiej :-( Do tego gdy biegłem do strefy gdzieś zgubiłem okularki nie chcąc tracić czasu machnąłem ręką.
Strefa T1 poszła… jakoś 4:08 Gdy ruszałem na rower przez pomyłkę zatrzymałem czas w moim kompie. Gdy się zorientowałem było już dobrych parę kilometrów za nami, no i po pomiarze czasu :-( Trasę rowerową w miarę znałem, bo dzień wcześniej ją przejechałem. Całość prawie płaska jedynie jakieś 3 kilometry przy końcu pętli podjazd na Przylasek, ale za to potem z górki :-) Cóż nie będę się rozpisywał jak to strasznie dobrze mi poszło, bo… nie poszło. Trasa rowerowa to dwie pętle, łącznie 45 km - czas 1:32:07
Gdy dojeżdżałem do strefy zauważyłem moje dziewczyny : żonkę i dwie córy. Moi wierni kibice :-) Strefa T2 2:42 zaliczona. Łyk Izo, batonik i w drogę. Zostało ostatnie 10,5 km biegu. Jestem ostro spóźniony z czasem więc ruszam ostro tempo jakieś 5.0 Niestety po jakiś 3km zaczynam łapać kolkę i zwalniam.
Pogoda piękna kibice dopisują, tylko… jakoś siły brak. Biegnę spokojnie… byle do mety. Kończę pierwszą pętle, jeszcze tylko jedno kółko i koniec. Gdzieś tam na biegu mijam się z Romkiem i Rafałem. Chłopaki parę minut przede mną wpadają na metę. Ja zaliczam metę z czasem 3:09:50 (bieg 1:03:43) Czas daleki od wymarzonego, ale mam nadzieję, że jeszcze tutaj spróbuję. A za miesiąc Triathlon w Radłowie ten sam dystans, oby nieco lepiej poszedł. Co do imprezy to dla mnie super. Wszystko dograne. Na punktach napoje, banany co ważne do samego końca nie brakło. Asekuracja pełny wypas policja, straż, pogotowie czy WOPR. Można powiedzieć, że wszystko dopięte na ostatni guzik. Jak tak dalej będzie na pewno to powtórzę.
A to Ja z Rafałem na podium ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz